Logo Głosu św. JanaGŁOS nr 3

ŚW. JANA CHRZCICIELA


MIESIĘCZNIK PARAFIALNY (luty 1996)

Wersja On-Line


"Historia naszej parafii" - dokumenty źródłowe opracowuje O. W. Węglicki OSCam; Nasz Reporter z wizytą w "Oazie Rodzin"; "Bezdomni żyją wśród nas" - wywiad z O. Bogusławem Palecznym OSCam oraz dla dzieci opowiadanie pt.: "Ucieczka do Egiptu"

HISTORIA NASZEJ PARAFII

Część 2

W końcu maja 1905 roku do Miechowic przybył O. Krystian Adams, który z ramienia Zakonu miał się zająć sprawą budowy nowego klasztoru i zakładu dla alkoholików. Przez cały miesiąc czerwiec 1905 roku O. Adams szukał odpowiedniego miejsca pod budowę w okolicach Bytomia. Władze Zakonu, jak i Komitetu do Zakładania Domu dla Alkoholików chciały, aby miejsce pod przyszły zakład znajdowało się niedaleko Zagłębia Górnośląskiego, w zdrowym i pięknym rejonie oraz w miejscowości, gdzie jeszcze nie ma kościoła.

2 lipca 1905 roku dwaj ojcowie z Miechowic: O. Adams i O. Kaszny zostali zaproszeni do Nakła Ślaskiego na odpust parafialny, w którym uczestniczył fundator tamtejszego kościoła hrabia Łazarz Henckel von Donnersmarck. W trakcie rozmowy, na miejscowej plebani, hrabia Łazarz dowiedział się, że Kamilianie jeszcze szukają miejsca pod budowę swojego klasztoru i zakładu. Zaproponował on O. Adamsowi, działkę budowlaną, kilometr od stacji kolejowej, niedaleko miasteczka Tarnowskie Góry. Tego samego dnia, późnym popołudniem O. Adams w towarzystwie hrabiego Łazarza Henckel von Donnersmarck i kilku księży udał się zobaczyć proponowane miejsce. Po dokładnym obejrzeniu terenu i ocenieniu jego zalet oraz niedogodności, uznano, że miejsce to nadaje się pod budowę klasztoru i zakładu.

Następnym zadaniem, jakiego musiał podjąć się O. Adams było przekonanie Kard. Koppa i hrabiego Praschmę, że budowę zakładu należy powierzyć Zakonowi Kamilianów, bez współpracy z Prowincjalnym Związkiem. W tej sprawie O. Adams wysłał list do biskupa wrocławskiego, lecz Kard. Kopp stanowczo się temu sprzeciwił.

ciąg dalszy na str.2
Dalej

O tolerancji słów kilka

TOLERANCJA - różnie się o niej myśli, mówi i próbuje rozumieć. Podobno ma ona tyle samo zagorzałych zwolenników, co i zaciekłych wrogów. Tak dalece weszła już w postawy ludzkie, że dzisiaj powszechnie mówi się o ludziach tolerancyjnych i nietolerancyjnych.

Zanim jednak powiemy coś o tolerancji, najpierw spróbujmy oczyścić to pojęcie z fałszywych zarzutów, które człowiek skutecznie próbował tolerancji przypisywać i obronić ją przed niezrozumieniem.

Myślę, że najlepszym sposobem wyjaśnienia czym naprawdę jest tolerancja, będzie pokazanie nam wszystkim czym na pewno ona nie jest.

Otóż tolerancja nie jest obojętnością. Jeśli nie reaguję na jakieś zło, dlatego, że mnie ono nie dotyczy, a zło zagrażające drugiemu mało mnie obchodzi, bo nade wszystko cenię sobie spokój, nie jestem człowiekiem tolerancyjnym.

Tolerancja nie oznacza rónież akceptacji wszystkiego co mnie otacza. Jeśli we własnym środowisku życia dostrzegam zło moralne ujawniające się w swobodzie obyczajów lub negatywnych postawach ludzkich i zamiast zmieniać tę rzeczywistość daję na nią swoje przyzwolenie, nie jestem również człowiekiem tolerancyjnym.

Nie jest też tolerancja tym samym co kompromis, połączony z ustępstwem lub nawet wyrzeczeniem się czegoś ze swojego światopoglądu i przyjmowanych dotąd prawd wiary lub zasad moralnych. W tolerancji bowiem wyraźnie odrzuca się błąd i nie wyrzeka się żadnej prawdy. Mimo to błądzącym lub inaczej myślącym okazuje się szacunek, a przez dialog usiłuje się im ukazać drogę do pełnego dobra i całej prawdy.

Myślę, że w tolerancji ważny jest przede wszystkim szacunek. Jeśli z kimś się nie zgadzam, ponieważ uważam, że ten ktoś błądzi lub źle postępuje, to tolerancja zawsze pomoże mi dostrzec w nim człowieka u okazać mu należny szacunek. Będąc człowiekiem tolerancyjnym szanuję nadal odmienność: postawy, światopoglądu i zasad, które ktoś drugi wyznaje, przy czym nie przeszkadza mi to wcale myśleć inaczej i głośno wypowiadać swoje poglądy.

Na jeszcze jedną sprawę chciałbym zwrócić uwagę. Otóż ostatnimi czasy bardzo modne stało się nazywanie tolerancji wartością chrześcijańską. Złośliwi nawet twierdzą, że w chrześcijaństwie dokonano czegoś w rodzaju "ochrzczenia" tolerancji. Często bowiem używa się zwrotu - chrześcijańska tolerancja. Choć osobiście nie mam nic przeciwko temu, to jednak uważam, że chrześcijaństwo ma lepsze słowo na określenie tolerancji. Jest nim niewątpliwie słowo - MIŁOŚĆ. Gdy bowiem tolerancja domagać się będzie poszanowania dla odmiennych przekonań człowieka, miłość zawsze pragnąć będzie dla niego przede wszystkim dobra.

Dlatego też, my ludzie wierzący końca XX wieku, nie bójmy się być tolerancyjni wobec naszych braci, którzy myślą inaczej. Tolerancja przecież w niczym nie przeszkadza miłości. Pamiętajmy zawsze o tym, że będąc ludźmi tolerancyjnymi nie przestajemy kochać.

O. Wojciech Węglicki OSCam

Powrót do menuNastępna strona