HISTORIA NASZEJ PARAFII

Odcinek-7

Porządek zimowy różnił się od letniego tylko tym, że wstawało się o pół godziny później czyli o 6.30 i wszystkie następne punkty dnia, aż do drugiego śniadania o 10.00 były o 30 minut później.

W lecznicy mocno naciskano na pracę i modlitwę, jako środki prowadzące do abstynencji. Według planu dnia, aż osiem godzin dziennie było przeznaczonych na pracę, a tylko trzy godziny były wolne od jakichkolwiek zajęć.

Leczenie z alkoholizmu polegało na wyrabianiu u pacjentów silnej woli i bezwzględnego wyrzeczenia się napojów alkoholowych. Żeby zapobiec sprowadzaniu przez pensjonariuszy alkoholu, którego spożycie w trakcie kuracji było bezwzględnie zabronione, każdy nowoprzybyły pacjent był zobowiązany, już w dniu przybycia, przekazać wszystkie pieniądze do przechowania O. Prefektowi. Z tego powodu podlegały także kontroli wszystkie przesyłki. Mogły być one otworzone przez któregoś z ojców, ale tylko w obecności adresata. Przeprowadzenie rewizji w pokoju, także było dopuszczalne w obecności pacjenta. Przerwanie kuracji i wyjazd do domu na urlop, w okresie leczenia, był niedopuszczalny, ze względu na niebezpieczeństwo powrotu do nałogu. Zaś odwiedzanie chorych mogło się odbywać tylko w niedziele i święta i musiało być zgłoszone wcześniej u O. Prefekta. Natomiast pierwsze 4 tygodnie pobytu w lecznicy , tzw. "zamknięte", dla dobra chorego, pozbawione były wizyt rodzinnych. W ślad za nałogiem pijaństwa, idzie często lenistwo. Alkoholik zaniedbuje wówczas swoją pracę i obowiązki. Dlatego kolejnym ważnym etapem kuracji było przyzwyczajanie pacjenta do systematycznej pracy. Każdy pensjonariusz Zakładu św. Jana, był zobowiązany do pracy fizycznej, w zależności od orzeczeń lekarza. Zatrudnienie pacjenci znaleźli w gospodarstwie rolnym, ogrodzie, parku, albo w warsztatach przy lecznicy dla alkoholików. Wyrabiano w nich szczotki i pantofle. Każde samowolne zaniedbanie lub porzucenie przydzielonej pracy mogło być ukarane nawet wydalenie z zakładu, a każdorazowo za takie przestępstwo karano grzywną.

Zakład próbował nauczyć pacjentów korzystania z czasu wolnego, przez wspólną zabawę lub gry towarzyskie, jednak bez alkoholu. Natomiast pacjenci dłużej przebywający w lecznicy i nie mający żadnej nagany, mogli za zezwoleniem O. Prefekta wyjść na spacer poza teren Zakładu św. Jana, z określoną sumą pieniędzy. Jeśli jednak zaufanie zostało nadużyte, wszystkie przywileje były cofane.

Kolejnym zadaniem lecznicy OO. Kamilianów było rozbudzenie, zniszczonej przez nałóg pijaństwa, religijności u pacjentów. Z tego powodu, każdy katolik, leczący się w Zakładzie św. Jana, miał obowiązek uczestniczenia we wspólnych ćwiczeniach i nabożeństwach religijnych.

ciąg dalszy na str.3
Dalej

Św. Kamil de Lellis
250 lat kanonizacji

Kamil de Lellis urodził się w małej miejscowości Bucchianico, położonej we włoskim regionie Abruzzo, należącym do kościelnej prowincji Chieti i królestwa Neapolu 25 maja 1550r., w roku świętym, w którym na tronie papieskim rozpoczął panowanie Juliusz III, a władcą obydwu Sycylii był cesarz Karol V; w dzień, w którym Bucchianico oddawało cześć patronowi tamtejszego kościoła - św. Urbanowi.

Ojciec Kamila, Giovanni de Lellis, był żołnierzem i niestrudzenie służył jako kapitan pod sztandarami wojsk Karola V. Matka Camilla Compellia z Loretto, była pobożną i skromną kobietą. Pierwszy syn z ich małżeństwa - Giuseppe - zmarł jako dziecko. Kamil, wymodlony przez matkę, urodził się 30 lat po śmierci brata, kiedy Camilla de Lellis przekroczyła 50 rok życia.

Jak podają różne przekazy historyczne narodzinom Kamila towarzyszył pewien dziwny sen jego matki, w którym widziała ona chłopca stojącego na czele grupy rówieśników. Każdy z chłopców nosił na piersi czerwony krzyż, taki sam jakim naznaczano przestępców skazanych na karę śmierci i prowadzonych na szubienicę. Kiedy Kamil w latach chłopięcych z zapałem oddawał się grom hazardowym, przebywał w złym towarzystwie i okazywał gwałtowność usposobienia wszystko wskazywało na to, iż rzeczywiście zostanie bandytą. Matka nie doczekała się jednak spełnienia proroczego snu. Umarła, kiedy Kamil miał zaledwie 13 lat.

Osiągając odpowiedni wiek Kamil zapragnął pójść śladami ojca i zaciągnął się do wojska. Życie w koszarach utemperowało nieco charakter i obyczaje młodego człowieka, ale zamiłowanie do gry w karty i kości przysparzało mu okazji do bójek i awantur, będących na porządku dziennym próżniaczego żołdactwa. Podróżując wraz z ojcem był świadkiem jego nagłego podupadania na zdrowiu, aż wreszcie mając 19 lat traci go całkowicie.

Po śmierci ojca, powyżej kostki, na prawej nodze powstała z zupełnie niewyjaśnionej przyczyny mała rana, która systematycznie zaczęła się powiększać i sprawiać Kamilowi coraz większe trudności. Kiedy postanowił udać się do Rzymu, aby znaleźć uleczenie ze swej dolegliwości, przechodził przez miasto Fermo. Tam natrafił na dwóch duchowych synów św. Franciszka z Asyżu i pozostając pod wrażeniem widoku pokornych zakonników odczuł w swym sercu płomień skruchy, wzywający do zmiany dotychczasowego stylu życia. Jego serce przepełnione było tak wielką tęsknotą, że obiecał Bogu przyłączyć się do grona ludzi noszących zakonny habit.

Kiedy jednak dotarł do Rzymu i znalazł odpowiednie miejsce w szpitalu św. Jakuba okazało się, że namiętność do gry i awanturnicze usposobienie spowodowały jego wydalenie ze szpitala. W 1569r. nie całkiem jeszcze wyleczony zaciągnął się na żołd króla Hiszpanii, aby aż do 1574r. walczyć najpierw w Dalmacji, a następnie w Tunisie. Każdy, nawet za cenę życia zarobiony grosz trwonił, przegrywając go w karty i kości. Taki styl życia doprowadził go do skrajnego ubóstwa i Kamil zmuszony był żebrać, aby nie umrzeć z głodu. Kiedy 30 listopada 1574r. prosił o jałmużnę przed kościołem w Manfredonii spotkał go Antonio di Nicastro (prokurator klasztoru kapucyńskiego) i zaproponował mu wyjście z tej upokarzającej sytuacji, poprzez podjęcie pracy niewykwalifikowanego robotnika przy budowie kapucyńskiego klasztoru.

Ogień młodzieńczych namiętności zaczyna krzepnąć. Kamil otwiera się na działanie łaski, aż wreszcie 2 lutego 1575r., kiedy wracał z konwentu San Giovanni (oddalonego ok. 20 km. od Manfredonii), doznaje cudownego nawrócenia. Jego umysł został przytłoczony tysiącami myśli i pragnień, z których, jak pisze Sanzio Cicatelli, (pierwszy biograf św. Kamila), na plan pierwszy wybijała się ta, aby Bóg przebaczył mu liczne przewinienia i dał odrobinę czasu na pokutę za grzechy młodości. Z całą siłą powróciła teraz złożona Bogu obietnica. Wkrótce Kamil otrzymał upragniony habit franciszkański.

ciąg dalszy na str. 5
Dalej


Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona