W dniach 23 i 24 kwietnia br. naszą parafię odwiedziły Siostry z klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach. Siostra Christofora chciała podzielić się z nami orędziem Miłosierdzia i bogactwem duchowym św. Siostry Faustyny. Mieliśmy przyjemność wysłuchania jej w trakcie trwania każdej Mszy św.
Siostra Christofora przybliżyła nam sylwetki zwykłych ludzi takich, jak Ty czy ja, którzy dostąpili Miłosierdzia Bożego. Najpierw przyjeżdżali do Sanktuarium szukać pomocy dla siebie, a później o tym opowiedzieć. Wspaniale było słuchać o prawdziwych ludziach, którzy dostąpili tego ogromnego szczęścia i spełniły się ich marzenia, plany. Którzy na nowo odnaleźli swój sens życia. Sens, który jest głęboki i daje wewnętrzną radość i poczucie spełnienia.
Poznaliśmy historię pana Fryderyka, który w młodości marzył o byciu sławnym. Chciał być świetnym sportowcem i całe swoje życie podporządkował właśnie temu. Odniósł sukces. Był sławny, rozpoznawany, bogaty. Ale czy szczęśliwy? Nie. Pewnego dnia, gdy żona odkurzała po raz kolejny jego trofea poczuł pustkę. Kim był? Nikim. Zdał sobie w końcu z tego sprawę. Nie zrobił nic wspaniałego. Nie pomagał. Był tak naprawdę sam dla siebie. Pewnego dnia odwiedził to wyjątkowe miejsce, jakim jest Sanktuarium. Po rozmowach i modlitwach znalazł swoje miejsce na ziemi, odnalazł swoje szczęście. Zaczął pomagać w więzieniu. Pracował z więźniami, których uczył o Bogu Miłosiernym, o Jego miłości do człowieka. Rozdawał im mini reprodukcje obrazu „Jezu, Ufam Tobie".
Poznaliśmy również historię o młodym człowieku, który nie znał Boga, nie był wierzący.
Pod wpływem tego, co przeczytał w Dzienniczku Siostry Faustyny sam poprosił o sakrament Chrztu Świętego. Był zafascynowany Bożym Miłosierdziem, miłością do Niego i Jego miłością do człowieka. Dopiero jako dorosły mężczyzna dostąpił swojego szczęścia.
Dla mnie jednak najbardziej wzruszającą historią była opowieść o pewnej matce, a właściwie o kobiecie, której największym marzeniem było zostanie mamą. Pierwsze dziecko poroniła. Gdy zaszła w ciążę ponownie niczego tak bardzo nie pragnęła, jak tylko donoszenie i urodzenie dziecka. Ale niestety wynik badania USG zabrzmiał po raz kolejny jak wyrok, jak cios, którego nie mogła wytrzymać... Przyjechała więc do Sanktuarium, do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i modliła się. Prosiła z całych sił i całego serca. Po tygodniu, gdy poszła do lekarza, aby wyczyścić organizm – stał się cud! Jej dziecko było żywe i całkowicie zdrowe. Lekarz sam nie potrafił w to wszystko uwierzyć. Po kilku miesiącach kobieta wróciła, aby o wszystkim opowiedzieć. Wróciła, ale już nie sama – miała ze sobą swoje „spełnienie marzeń", swoją córeczkę.
Przykładów można by mnożyć. Myślę, że każdy z nas może powiedzieć jakiś przykład, kiedy został wysłuchany, kiedy Bóg spełnił jego prośbę. Kiedy do nas „uśmiechnęło się szczęście". Każdy z nas ma za co dziękować Bogu. Może jest to narodzenie dziecka, może zdany egzamin, pomyślne wyniki badań? W pośpiechu dnia codziennego, gdy gonimy między pracą, zakupami, a domowymi obowiązkami trochę o tym wszystkim zapominamy. Zazdrościmy, że komuś się udało, a nam nie. Nie dostrzegamy dobra, które sami otrzymaliśmy. Jest to dla nas oczywiste, że tak ma być, że nie powinno nas nic złego spotkać. A jednak. Za mało czasu i uwagi poświęcamy na rozmowę z Bogiem. W Roku Miłosierdzia otwórzmy serca szerzej. Bądźmy bardziej otwarci i chętni. Rozmawiajmy, prośmy – nie bójmy się tego! Miłosierdzie Boże jest nieskończone. Pójdźmy za przykładem tych wszystkich „Szczęśliwców", którzy gorąco i szczerze modlili się, a nasze prośby również zostaną wysłuchane.