Szczęśliwego Nowego Roku

dokończenie ze str. 2

We wrześniu przeżywaliśmy rocznicę Nawiedzenia naszej parafii przez Kopię Cudownego Obrazu M.B. Częstochowskiej. W tym miesiącu również do naszej wspólnoty parafialnej przyszli nowi Ojcowie: O. Leszek Szkudlarek i O. Mirosław Szwajnoch.

Najpiękniejszym jednak wydarzeniem minionego roku były listopadowe uroczystości odpustowe ku czci Matki Bożej Uzdrowienie Chorych. Gościliśmy wówczas w naszej parafii Ks. Bp Gerarda Kusza - Wikariusza Generalnego diecezji gliwickiej, który w imieniu wszystkich Czcicieli Matki Najświętszej oraz Członków Bractwa poświęcił Złotą Różę, wotum wdzięczności za otrzymane łaski i uzdrowienia oraz ofiarował ją Maryi Uzdrowienie Chorych podczas uroczystej sumy odpustowej.

Koniec 1997 roku również przyniósł nam miłą wiadomość, a mianowicie nasz Parafianin kleryk Jan Szubiński, dnia 8 grudnia, złożył śluby wieczyste w Zakonie OO. Kamilianów.

Żegnając Stary Rok pamiętajmy o tym wszystkim, co dobrego nam przyniósł, czym ubogacił szarość naszego życia. Chociaż już odszedł i stał się historią, to jednak winniśmy go często wspominać, wracać do wydarzeń i doświadczeń, których nam dostarczył.

Człowiek zwykł patrzeć w przyszłość, w niej widzieć własne plany i cele, które chciałby zrealizować. Niemniej jednak przyszłość ma to do siebie, że jest nieznana i pełna tajemnic. Przeszłość natomiast jest bogata w doświadczenia i może nas wiele nauczyć, dlatego też nie powinniśmy z nią zrywać.

Póki co, żegnając Stary Rok, witamy Nowy 1998. Jak z każdym Nowym Rokiem, tak i z tym wiążemy wielkie nadzieje. Pamiętajmy jednak, że czas ucieka, a my się starzejemy. Przed nami więc kolejne 365 dni radości i smutku, zwycięstw i porażek, osiągniętych celów i straconych szans. Wejdźmy zatem w Nowy Rok tak, jak to robiliśmy zawsze i z mniejszą bądź większą nadzieją życzmy sobie, aby był szczęśliwszy dla nas i naszych najbliższych.

O. Wojciech Węglicki OSCam.

BIBLIA
- nie czytany bestseller

Czy Bóg mógł być Jej Autorem ?

Dla każdego wierzącego chrześcijanina lub Żyda nie ulega wątpliwości, że Bóg postanowił przekazać swoje orędzie za pośrednictwem słów zawartych na kartach Pisma Świętego.

Czy nie należałoby jednak wpierw zapytać, czy Bóg wogóle potrafi pisać?

Wydaje się, że w odpowiedzi na to pytanie współczesny człowiek widziałby chętnie oczyma swej wyobraźni karykaturalny obraz starca z siwą brodą, który ślęcząc nad skrawkiem pożółkłego papieru, kreśliłby na nim jakieś cudaczne znaki.

Ale niestety, Bóg nie jest żadnym poczciwym staruszkiem i choć niekiedy ludzka fantazja dorabia Mu ręce, oczy, brodę, to nie zmienia to w niczym prawdy o tym, iż Jego sposób istnienia najzupełniej różni się od naszego, a tym samym i Jego sposób wyrażania się nie musi podlegać zasadom gramatyki i ortografii. Krótko mówiąc, Bóg nie musiał niczego napisać, aby Jego Słowo stało się słyszalne. Zechciał On jedynie, aby to niezwykłe orędzie dotarło do każdego człowieka, a my możemy być jedynie wdzięczni, że wybrał do tego ludzi, którzy potrafili je ostatecznie spisać zrozumiałym dla nas językiem.

Ale niestety, ludzka wyobraźnia mogłaby teraz ponownie wypaczyć obraz powstania tej Świętej Księgi i zamiast dobrotliwego staruszka, przedstawić sobie poczciwych skrybów, zaangażowanych w charakterze maszyny do pisania, lub używając współczesnej terminologii - komputera, przetwarzającego dane z nieba w system ludzkich znaków.

Aby zrozumieć, że droga jaką przebyło Boże Słowo zanim "ukryło się" w pięknie oprawionej księdze, nie była taka prosta, musimy sobie uświadomić, że pojawiło się ono między ludźmi wtedy, gdy nie istniał jeszcze żaden alfabet i nie można było tak zwyczajnie napisać o tych niezwykłych wydarzeniach.

Naród Wybrany otaczał jednak niezwykłą czcią to Boże Orędzie, tak, że ojcowie rodzin, starsi ludu, kapłani, jak również śpiewacy kultyczni z niezwykłą starannością przekazywali je z pokolenia na pokolenie, aby ostatecznie mogło zostać spisane i przetrwać do dnia dzisiejszego.

Niestety i tutaj po raz kolejny nasza wyobrażeniowa słabość skojarzyć sobie może tę drogę Bożego Słowa ze znaną z dzieciństwa grą w głuchy telefon, gdzie tylko niekiedy wysłana informacja dotarła bez zniekształceń do ostatniego uczestnika zabawy.

Być może zabrzmi to mało prawdopodobnie, ale jest to jednak faktem dość oczywistym, że ludzie Wschodu, podobnie jak wiele plemion afrykańskich, posiadają niezwykle dobrą pamięć. Dzięki specyficznej formie przekazu są oni w stanie pozostawić potomnym nawet większe sploty pamięciowe. To, iż doszło do spisania przekazywanych ustnie faktów, zawdzięczamy więc technice przekazu, która na całe szczęście znacznie różniła się od formy naszej niewinnej zabawy. Nie podlega chyba wątpliwości, że sama informacja była o wiele poważniejsza i zasługująca na większy szacunek.

Można by na koniec zapytać w jakim zatem znaczeniu Bóg jest Autorem Biblii? Czy autorstwo to należy rozumieć w sensie przenośnym, czy mimo wszystko we właściwym - literackim?

Otóż tylko Bóg jest twórcą Dziejów Zbawienia, dlatego też On jest jedynym źródłem treści całego Pisma Świętego. Oczywiście nie w tym znaczeniu, że wszystko w Biblii zostało bezpośrednio objawione autorom ludzkim, lecz dlatego, iż wszystkie treści objęte są charyzmatem natchnienia, który sprawia, że to i tylko to, co Bóg zamierzył, objęte zostało zbiorem Pism Starego i Nowego Testamentu. Przypisujemy mu tak niezwykłą wartość nie dlatego, by różniło się pod względem literackim od innych ówczesnych dzieł, lecz dlatego, że będąc słowem ludzkim, mocą specjalnego natchnienia Ducha Świętego nie przestało być ani na chwilę prawdziwym Słowem Boga. To zupełnie co innego niż tak zwane natchnienie artystyczne, dzięki któremu człowiek jest w stanie tworzyć piękno. Owego daru udzielonego artystom, nie możemy mylić ze zbawczą mocą Boga, dzięki której ludzie mogą widzieć i słyszeć Jego Słowa; dzięki któremu i my możemy usłyszeć o Bożym planie zbawienia.

O. Mirosław Szwajnoch OSCam

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona