- dziś z Panią Małgorzatą Zakrzewską -

Dziś naszą rozmówczynią jest Pani Małgorzata Zakrzewska - Matka czworga dzieci, która na co dzień opiekuje się swoim ciężko chorym mężem.

Joanna:
Na początku naszej rozmowy prosiłabym, aby powiedziała Pani kilka słów o sobie.

Pani Małgorzata:
Nazywam się Małgorzata Zakrzewska. Urodziłam się 13.10.1960 roku. w Gromniku koło Tarnowa, w rodzinie wielodzietnej. Mam 6 - cioro rodzeństwa i mamę. Tatuś zmarł 7 lat temu.
Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuowałam naukę u Sióstr Niepokalanek w Nowym Sączu. To była prawdziwa szkoła życia, która przygotowała mnie do pokonania wielu trudności napotkanych później w moim życiu prywatnym, rodzinnym, małżeńskim.
Po ukończeniu szkoły podjęłam pracę w Ustroniu - Jaszowcu jako kelnerka.

Joanna:
Proszę, aby opowiedziała Pani o swojej rodzinie.

Pani Małgorzata:
Po ślubie wraz z mężem zamieszkaliśmy w Tarnowskich Górach. Od 20 lat jestem mężatką. Bóg obdarzył nas czwórką wspaniałych dzieci (Krysia, Monika, Mariusz, Kamil), które radością wypełniają nasz dom rodzinny. Życie małżeńskie nie było dla mnie łatwe. Bóg doświadczył nas wieloma krzyżami, które nieraz było mi trudno unieść.

Joanna:
Mając czwórkę dzieci, możemy powiedzieć, że jesteście rodziną wielodzietną. Jak to jest być matką 4 dzieci?

Pani Małgorzata:
Macierzyństwo to ważna sprawa w rodzinie, to cel każdej chrześcijańskiej rodziny. Każde dziecko przychodzące na świat wypełnia rodzinę miłością i daje jej prawdziwe szczęście. W sercu każdej kobiety jest miejsce dla dziecka, z którym ściśle się wiąże już od pierwszych chwil istnienia. To matka powinna dać dziecku ciepło, dobro, troskę. Mając 4 dzieci poświęciłam się im całym sercem. Nie było mi łatwo. Ciężka sytuacja materialna i rodzinna doprowadzała mnie często do rozpaczy. Jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać, że muszę sprostać wszystkim obowiązkom.

Joanna:
Mając wielodzietną rodzinę napotyka Pani na wiele problemów i trudności życiowych. Czy odczuwa Pani w tych ciężkich chwilach życia pomoc Boga?

Pani Małgorzata:
Życie mnie nie oszczędzało. Moje dzieci bardzo chorowały, wymagały niejednokrotnie leczenia w klinikach. Pamiętam jak wiele było nieprzespanych nocy, które spędzałam na czuwaniu przy chorych dzieciach. Byłam zmuszona do zrezygnowania z pracy zawodowej i poświęcenia się rodzinie. Mąż od młodych lat też ciągle chorował, a był przecież jedynym żywicielem rodziny. Po latach leczenia ciężko zachorował w wyniku czego amputowano mu prawą nogę.

Było to dla nas wielkim przeżyciem. Młody człowiek pełen życia okazał się inwalidą. Byliśmy załamani, trudno było nam pogodzić się z losem. Obecnie leczy się na wydziale dla przewlekle chorych w Bytomiu i jest pod opieką Hospicjum przy parafii Matki Bożej Królowej Pokoju. Mając tak trudną sytuację materialną byłam zmuszona podjąć pracę zawodową. Dla matki wychowującej 4 dzieci i mającej ciężko chorego męża podjęcie pracy było bardzo trudne. Wszystkie obowiązki przyjęłam na siebie. Byłam u kresu sił wyczerpana fizycznie i duchowo. Gorąco prosiłam Boga i Matkę Najświętszą o cierpliwość i wsparcie w tych bardzo trudnych dla mnie chwilach życia. Wiem, że Bóg mnie wysłuchał, bo bez Jego pomocy, nie wiem czy dałabym sobie radę w przezwyciężeniu moich problemów. Utwierdziłam się także w przekonaniu, że kto Bogu szczerze zaufa ten na pewno się nie zawiedzie.

Joanna:
Czy w Pani życiu wydarzyło się coś niezwykłego o czym chciałaby Pani powiedzieć?

Pani Małgorzata:
W moim życiu wydarzyło się wiele rzeczy, ale opowiedzieć chcę o tym, co spotkało mnie i mojego syna Mariusza. Otóż Mariusz mając 3 latka zachorował na zakażenie szpiku kostnego i ropne zapalenie opon mózgowo - rdzeniowych. Lekarze w szpitalu nie ukrywali, że stan dziecka jest bardzo ciężki i nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. Wtedy ogarnęła mnie rozpacz. Błagałam Boga i Matkę Najświętszą, aby ratowali moje dziecko. Ani przez chwilę nie przestałam ufać Bogu i wierzyłam w jego cudowne uzdrowienie. Prośba moja doszła do Tronu Bożego i zostałam wysłuchana. Dziecko przeżyło i szczęśliwie wróciło do domu. Do końca mojego życia będę wdzięczna Bogu za dar uzdrowienia syna Mariusza. Obecnie kończy gimnazjum u Ojców Salezjanów w Reptach Śląskich. Ponadto w naszej parafii jest ministrantem i z wielkim oddaniem służy do Mszy Św. Ogólnie jestem dumna z moich dzieci, uczą się dobrze i mają szacunek do Boga i ludzi. Jak dotąd nie mam powodów abym musiała się za nie wstydzić.

Joanna:
Co chciałabym Pani przekazać wszystkim czytelnikom "Głosu św. Jana Chrzciciela"?

Pani Małgorzata:
Chciałabym serdecznie pozdrowić wszystkich czytelników Głosu Św. Jana Chrzciciela i podziękować Redakcji za przeprowadzenie ze mną wywiadu. Była to dla mnie wielka łaska, radość i zaszczyt.
Korzystając z okazji chciałabym pozdrowić wszystkie Matki, a zwłaszcza te, które z trudem, ale i z ufnością w miłosierdzie Boże wychowują swoje dzieci. Jednocześnie przesyłam gorące życzenia wszystkim MATKOM z okazji Naszego Święta prosząc, aby Maryja, najlepsza z Matek, obdarzała nas nieustannie swoją opieką.

Joanna:
Dziękuję Pani za rozmowę i chęć podzielenia się z nami swoim doświadczeniem życia.

Pani Małgorzata:
Cała przyjemność po mojej stronie.

Rozmawiała: Joanna Gawliczek

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona