LUDZIE,
którzy stracili wszystko

Nigdy nie myślałem o tym, że na własne oczy zobaczę powódź. Nie tak też wyobrażałem sobie ten żywioł. To co widziałem, było przerażające. Dziś jeszcze pamiętam ludzi, milcząco wpatrzonych w nurt rozlanej rzeki. Z ich twarzy można było wyczytać tylko jedno: "ta woda, zabrała nam wszystko"...
Lubsza - niewielka gmina położona na krańcach województwa opolskiego. Strategicznie rejon ten wydaje się mało ważny. Nie ma tu w pobliżu głównych dróg łączących ze sobą wielkie miasta. Brak również ośrodków przemysłowych. Znaczny obszar gminy natomiast porastają lasy. Z tego co mogliśmy się dowiedzieć, ziemie uprawne są tu V i VI klasy, a więc praktycznie nieurodzajne. Mieszkańcy gminy należą do ludzi niezamożnych. Większość z nich utrzymuje się z pracy w mieście. Codziennie dojeżdżają oni do oddalonego o kilka kilometrów Brzegu Dolnego. Należy również zaznaczyć, że cała gmina Lubsza znajduje się w tzw.: "starym korycie" rzeki Odry.
W ramach akcji na rzecz powodzian nasza parafia wysłała 12 samochodów z odzieżą, środkami czystości i żywnością. Nasze transporty dotarły między innymi do Krapkowic i Opola. Na własne oczy mogliśmy się przekonać, jak wiele szkód wyrządziła tu powódź. Prawdziwą tragedię jednak zobaczyliśmy dopiero w Lubszy. Po raz pierwszy widzieliśmy wieś prawie całkowicie zalaną. Woda nie oszczędziła tu żadnej chałupy i zagrody. Ocalał jedynie budynek Urzędu Gminy, szkoła i przykościelne salki katechetyczne nieco wyżej położone. Dojeżdżając do wsi, najpierw zobaczyliśmy koczujące przy drodze grupy ludzi. Było ich bardzo dużo. Jak się później dowiedzieliśmy, wśród nich znajdowali się zarówno mieszkańcy Lubszy, jak i wiosek całkowicie dotkniętych przez powódź. Zauważyliśmy także, że ludzie ci mieli przy sobie niewiele rzeczy. Prawdopodobnie był to cały ich dobytek, który zdążyli wynieść w czasie ewakuacji. W samej wsi nasz wzrok przyciągnęła kolejna grupa ludzi; tym razem stojąca w kolejce. Jak nas poinformowano, ludzie ci stali za żywnością, którą wydawano w salkach katechetycznych.
We wsi spotkaliśmy wóz policyjny, kilku strażaków i oddział wojskowy z jedną amfibią. Była ona jedyną drogą łączności z ludźmi, którzy nie chcieli opuścić swych domów w zalanej części Lubszy i przyległych wioskach. Wspomniana amfibia działała zaledwie od trzech dni, ponieważ wcześniej użycie jej było niemożliwe z powodu zbyt silnego nurtu rzeki.
Widząc nasz transport zaraz skierowano nas do Urzędu Gminy, gdzie znajdował się sztab przeciwpowodziowy. Zdążyliśmy tylko wysiąść z samochodów, a już podszedł do nas oficer wojskowy. Ku naszemu zaskoczeniu zaczął się wypytywać: "Skąd jesteśmy?, Kto nas przysłał?, Co za organizację reprezentujemy? - i co najdziwniejsze: "Skąd dowiedzieliśmy się o Lubszy, bo mało transportów tu dociera? Pytał się również, czy nikt po drodze nas nie zatrzymywał, bo mają informacje o napadach na konwoje wiozące dary. Prawdę mówiąc nie spodziewaliśmy się takiego przyjęcia. Dopiero rozmowy z tutejszymi ludźmi wyjaśniły nam kilka spraw.
Zdaniem okolicznych ludzi Lubsza została zalana celowo. Wysadzono wały na Odrze w obawie przed zalaniem Zakładów Przetwórstwa Tłuszczów Roślinnych w Brzegu Dolnym. Chciano w ten sposób uratować Przedsiębiorstwo, które było wysoko ubezpieczone i uniknąć zatrucia środowiska związkami chemicznymi. Poświęcono w tym celu większość wiosek gminy, w której mieszkańcy ubezpieczeni byli zaledwie w 10 %. Ludzie uważają, że powinni być o tym wcześniej poinformowani. Zdążyliby wtedy uratować znaczną część swojego dobytku.

ciąg dalszy na str. 5
Dalej

POWTÓRKA Z KATECHIZMU
M A Ł Ż E Ń S T W O

Mówiąc o sakramencie małżeństwa, najpierw powinniśmy skupić się na źródle, z którego czerpie swój początek i w którym zawiera się jego całkowite dopełnienie. Myślę tu przede wszystkim o miłości, która stanowi podstawowy fundament wzrostu i prawidłowego rozwoju każdego małżeństwa. Właściwie od miłości najwięcej zależy. To ona wpływa na jakość pożycia małżonków i tworzy między nimi głębokie więzy duchowe i rodzinne.
Wielu jednak ludzi, wchodzących w związki małżeńskie nie zdaje sobie sprawy z tego, że ich miłość bywa często nie przygotowana do życia we dwoje, a nawet określić ją można jako niedojrzałą. Myślę, że w tym tkwi, główny powód rozbić i separacji małżeńskich. Dla tych więc, którzy poważnie myślą o małżeństwie lub już w nim trwają, proponuję "sprawdzenie" swojej miłości i określenie na jakim etapie dojrzałości się znajduje.

Za pomoc posłuży nam, bardzo ciekawa koncepcja miłości według McDowella - amerykańskiego psychologa i terapeuty.
McDowell wyróżnia trzy rodzaje miłości:
1. MIŁOŚĆ "JEŻELI" - zależna jest ona od spełnienia przez osobę kochaną pewnego postawionego jej warunku:
- przed małżeństwem (np. Jeśli nie pójdziesz ze mną do łóżka, zrywam z Tobą)
- w małżeństwie (np. Między nami wszystko skończone, jeśli nie usuniesz tej ciąży)
Jest to miłość warunkowa. Kończy się wraz z niespełnieniem jakiś wymagań lub postawionych warunków.
2. MIŁOŚĆ "PONIEWAŻ" - polega ona na tym, że osoba jest kochana ze względu na to jaka jest, kim jest, co ma lub co robi.
Można tu zaryzykować stwierdzenie, że ludzie pobierając się, najczęściej do związku małżeńskiego wchodzą właśnie z tym rodzajem miłości:
- przed małżeństwem (np. Kocham Cię, ponieważ jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie)
- w małżeństwie (np. Kocham Cię, ponieważ jesteś wzorowym i troskliwym ojcem naszych dzieci)
Jest to miłość ze względu na jakieś szczególne cechy lub predyspozycje osoby kochanej. Kto jednak odpowie na pytanie: Co się stanie, jeśli ta dziewczyna nagle zbrzydnie, a tatuś okaże się złym ojcem, lub nawet pogrąży się w nałóg alkoholizmu?
3. MIŁOŚĆ "POMIMO" - polega na miłowaniu osoby bez względu na wszystko. Nie ma tu jakiś specjalnych warunków, ani oczekiwań.
- przed małżeństwem (np. Kocham Cię, pomimo to, że masz swoje słabości i wady)
- w małżeństwie (np. Kocham Cię, bez względu na zmiany, jakim możesz ulec)

ciąg dalszy na str. 6
Dalej

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona